Pod koniec XX wieku panował pogląd, że technologia pieniądza elektronicznego wkrótce zdominuje płatności w Internecie. Ustawodawca unijny przygotował „na wyrost” stosowną regulację (dyrektywę 2000/46/WE) i…. nic… Pieniądz elektroniczny nie chciał się upowszechnić. Minęło ponad 14 lat, otoczenie technologiczne diametralnie się zmieniło, Komisja Europejska istotnie zmodyfikowała regulację prawną dotyczącą pieniądza elektronicznego (nowa dyrektywa 2009/110/WE) i… coś drgnęło… Na naszym lokalnym podwórku taką jaskółką jest billon. Jest to system „klasycznego” pieniądza elektronicznego, w którym występuje „cyfrowa moneta” w postaci pliku, któremu przypisano wartość i który może być przenoszony pomiędzy użytkownikami systemu (więcej zob. tu). Co ciekawe jednostki tego pieniądza elektronicznego mogą być przenoszone nie tylko z wykorzystaniem komputerów i Internetu, ale nawet z jednego telefonu komórkowego do drugiego, i to gdy sieć internetowa nie jest dostępna. Tak się ostatnio porobiło, że billon, w porównaniu do pieniądza wirtualnego i kryptowalut, jawi się jako poczciwe, tradycyjne i takie, hm… dziwnie to brzmi, ale jednak – klasyczne rozwiązanie. Z informacji podanych przez twórców billona wynika, że jest to modelowy, „tradycyjny” pieniądz elektroniczny, bez wątpienia spełniający warunki definicji pieniądza elektronicznego zawarte, tak w definicji unijnej, jak i w polskim prawie. System jest już wdrażany przez Alior Bank. Niewątpliwie jest to operacja ryzykowana i ma posmak eksperymentu. Tak więc wkrótce się dowiemy, czy już nastała era „klasycznego” pieniądza elektronicznego :) Przy okazji życzę Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych !